My ludzie nocy

My ludzie nocy | Lodówka Pana Gie | Zapaść Pana Gie | Szaleństwo Pana Gie | Cisza Nocy | Żona i Pan Gie | Wybieg Pana Gie
 


My ludzie nocy

 

My ludzie nocy,
wampiry somnabuliczni
pijanych światów.

My ludzie nocy,
narkomani miłości
ciemnych wieczorów.

My ludzie nocy,
oddechu uzależnień
ostatnich papierosów

My ludzie nocy,
szukający pociechy,
na cyferblacie zegarów
Życia…

Czekając przy kawie,
Czekając przy ogniu,
Czekając na świty.

My ludzie nocy,
co dużo widzieli,
co dużo przeżyli,
co zasnąć nie mogą…

My ludzie nocy.
jaźni potwory,
co nie widzą snu.

My ludzie nocy,
co świat widzą,
w ukryciu domostw

My ludzie nocy,
na szali życia,
los zawierzając
hypnosowi,

czekając na
tanatosa…

My ludzie nocy.

II 2018 | nurni selim

Lodówka Pana Gie

motto:
„I oto żyję w mroku, w cieniu,
w przeklętym, ponurym więzieniu,”
[Faust – Goethe]

Wstaje o świcie, gdy noc się budzi.
Wstaje o świcie, gdy wszyscy śpią.
Nastawia wodę, potem kawę studzi.
Brzdęk, potknął się o futrynę.

Idzie o świcie, do okna zapalić.
Idzie o świcie, szukając zapałek.
W ciemności zapomina się ogolić.
Trach, potknął się o próg.

Zapala zapałkę, po papierosa sięga.
Zapala zapałkę, i tytoń przyżarza.
Księżyc do niego czerwienią się mieni.
Skrzyp, potknął się o parapet.

Sięga i wdycha, tytoniu zapachem dymi.
Sięga i wdycha, rosę wczesnego świtu.
Zegar idzie z nim sekundami dużymi.
Tyk, potknął się o dywan.

Piję duży łyk, smolistej kawy haust.
Piję duży łyk, energii poranka.
Spoziera na niego wielki Faust.
Cyk, otwiera drzwi lodówki.

I je nocną porą, to i tamto do syta i więcej.
I je nocną porą, celofanem hałasując.
Gryzie jedna czekoladę i drugą coraz częściej.
Dry i dra, lodówka zamknięta i otwarta gra.

Potem siada i książkę czyta.
Potem siada i na sufit tępo patrzy.
Bez słońca kładzie się wstać – płacąc ponownie nocy myto.
Chrapanie, zasypia w ten nocny poranek.

Czy wstanie nasz Pan Gie?
Kołysanki –
– Śpij już Panie Gie – szepczą duszki Artemidy
– Śpij już Panie Gie – rozkazuje Hypnos.

Ale nie coś mówi – wstań i idź!!!

I Pan Gie wstaje, pali, pije, je, czyta i hałasuje…

porannek II 2020 | nurni selim

 

Zapaść Pana Gie

Zapaść Pana gie

motto:
„I oto żyję w mroku, w cieniu,
w przeklętym, ponurym więzieniu,”
[Faust – Goethe]

Pan Gie się zapadł ponownie…
Z salonu trafił do łaźni
Obmyć oczy z obfitych łez

Wszyscy jego bliscy poważni
Radzili weź się w garść

Pan Gie się zapadł ponownie…
Z salonu trafił na strych
Bezsennością przytulic Księżyc

Nikt z jego przyjaciół dobrych
Nie widział jego niemego krzyku

Pan Gie się zapadł ponownie…
Z salonu trafił do kuchni
W noc pożarł lodówkę całą

Nikt nie wie, wszyscy smutni
Jak on tyje, tyje i je

Pan Gie się zapadł ponownie …
Z salonu trafił na bruk
W noc śnieżną i jednym bucie

Wszyscy widzą i zwykła pomoc to istny cud
Pan Gie szedł i szedł i wstań i idź słyszał

Jednak wszyscy widzieli a nikt nie pomógł
Gdy Pan Gie przez lata zapadał się…

zmierzch XI.2023 – nurni selim

Szaleństwo Pana Gie

Szalestwo Pana Gie

motto:

„I oto żyję w mroku, w cieniu,
w przeklętym, ponurym więzieniu,”
[Faust – Goethe]

Na początku mniej spał
Potem nerwowy się stał
Nie zauważył jak już wiał
Przez zmorami nocy i potworami dnia

Kolejne dni nie przyniosły ukojenia
Grzejnik wył gdy On czekał dnia
Apetyt stopniał i nie było spania
Noc po nocy sięgały go zmory i potwory…

Sam nie zauważył jak potworem się stał
I walczył ze zmorami a dzień nocą się stał
Zaczął palić, walić i ciąć, przy tym grał
Wagner w glowie gdy biegł bez opamiętania…

I nagle ocknął się nad Klifem z wodą na horyzoncie
Krwią ociekał nóż – sprawdza kieszenie
Gorący jeszcze Glok mafii, były cyngla odstrzelenie
A za nim sygnały i światło wszędzie niebieskie…

I myślał że lata, że skoczył, że odpłyną…
I myślał że zazna spokoju i snu,
I myślał….

Panie Gie leki!!!
Panie Gie obudź się!!!
Panie Gie!!!

Noc XI.2023 – nurni selim

Cisza Nocy

motto:
„Zanim komuś odbierze się to, co uważa on za najdroższe, wypada najpierw pomyśleć, czy ma coś lepszego do ofiarowania.” Jan Parandowski [Mitologia]

Są miejsca gdzie nie dociera światło dnia,
Są miejsca gdzie żarzy się jeno wolfram nocy.

W tych miejscach siada na nich jeno ćma.
A nad nimi płynie jedynie Żółty Księżyc kosy.

Są krwawo bezdomni w sercu samotnych miast.
Bez przerwy Pija i Palą wszelako wszystko.

Ulepieni tożsamo pięknie z tych samych ciast.
Tak samo podli, mądrzy i niewzruszeni – jak pytałby kto?

Stąpają ostrożnie bo zamiast krawata, w stryczek przyodziani .
I w studnie wpadną głęboką, ciemna – nie raz .

I budzą się w piekle w mocz i kał przyodziani.
Zło i dobro nad nimi troskę roztacza – zabijając nie dwa.

I gdy myślą że wiedzą już o sobie wszystko.
Nadchodzi gremium bialutkie jak świeże płatki – nie trzy.

I jest ból i strach.
I jest życia zwątpienie.
I jest utrata bliskich.
I jest utrata umysłu korzenie.
I jest utrata siebie.

I wtedy wszystko znika jak światło dnia czy wolfram nocy..

I inni zostają , ale na krótko – na raz. na dwa, na trzy!

Nurni Salim
Wrzesień 2025

Żona i Pan Gie

Żona i Pan Gie

motto:

„Gdziekolwiek była ona, tam był Raj” [Mark Twain – Pamiętniki Adama i
Ewy]

Pan Gie jakby widział ją i jakby czuł.
Ona jakby ufała mu i wierzyła mu.
Pan Gie nieczuły widzial i się snuł.
Ona nie uwierzyła mu gdy raz zaufała mu.

 

I wszystko się zaczęło… Raj runął w przepaść.

Zbiła Pana Gie Nirvana – oj dawno dawno.
Jeszcze przed wielkim wybuchem i Bogiem.

I wszystko się zaczęło… Raj runął w otchłań.

 

Pan Gie podnosił się w nieskończoność bólu.
Wtedy, teraz i potem osuwał się u nogi Syzyfa.

 

I wszystko się zaczęło… Raj runął w nicość.

 

Pan Gie czasem szedł prosto sięgając wysoko.
I wtedy warto było iść niczym Zeus z synem i córka.

 

I wtedy żona była dumna z Pana Gie.
Pan Gie był dumny z siebie i kochał ją.
Ona dbala o nich jak Hera, choć życie było śliskie.
Pan Gie czasem tylko musiał przybić się do skały….

 

Bo dał Jej ogień i wszystko zostało w Raju.

Nurni Selim – Gdańsk, jesień 2025

Wybieg Pana Gie

Wybieg Pana Gie

motto:

„To naprawdę zaczyna być ciekawe – powiedział trzęsąc się ze śmiechu – co to się u was dzieje? Cokolwiek byś tknął, tego nie ma.”
Michaił Bułhakow, Mistrz i Małgorzata

Na koniec Pan Gie popatrzył wstecz,
Przez miesiąc nie widział tyle twarzy,
Ile przez rok i oni wszyscy poszli w niwecz,
I wszyscy szli, gdzie Pan Gie iść marzy.

I była Kasia z Opery i Alan z Filharmonii.
I syn znanego biegacza, który bal się,
Skazać swoją twarz w narkotycznej ceremonii.
Był Michał Syzyf, który zachowaniem wiązał się.
Był Daniel co nie mógł podnieść się z oparów,
Który bal się swoje siły rąk i nałogu siły.
Była wróżka Halinka co oczekiwała darów,
I był uśmiech, klątwa lub przytulas miły.

I wielu wielu innych bokserów i panien lekkich,
Gitów, inżynierów, pomywaczy, nawet szpiegów…
Aż się nie rymowało tak ich dużo przybywało..
System ich strzykał i mielił – jednako.

Pan Gie miał sny i lunatykowal.
Pan Gie w nocy wstawał.
Pan Gie śpiąc szedł.
Pan Gie zdechł.
Panie Gie!

Obudź się!

Pan Gie obudził się!
Ale czy jeszcze żył?

Nurni Selim, Gdańsk, październik 2025