Obłęd o śmierci
A gdybym tak
Wszedł na dach
Rozpostarł skrzydła
I runął w dół
A gdybym tak
Opuścił okręt
Na środku oceanu
I wziął ostatni oddech
A gdybym tak
Wziął nabój
Włożył w rewolwer
I liczył na tę jedną szansę
A gdybym tak
…
Czy nie byłby to
Piękny obłęd
Krótki, bez rymów
O śmierci
Codzienność umierającego bez końca
Wstaje skoro świt
Po bezsennej nocy
Ze mną dnia mordercy
Wstają i czekają
Na każdy krok mój
Na życia zwątpienie
Staje przy oknie
Z ostatnim papierosem
I świadom się narażam
Na zawał, wylew, rak wszelaki
Samobójstwo też rozważam
I wszystko staje
Zatrzymuje
Pulsuje z wolna
Dopalam chciwie do końca
Z każdego wydechu
Spoziera marność
Marność żywota
Nic się nie dzieje
Wciąż żyję
Codziennie ginąc po stokroć
Wyrok
Jednego dnia wszystko masz
Codzienność, życie, cele
I myślisz, że siebie znasz
Myślisz, że masz niewiele
W smutku nieraz chodzisz
Z uśmiechem na twarzy
I w nastrojach błądzisz
Nie dostrzegasz grabarzy
Widzisz tragedie innych
Boskie ludziom wyroki
I wierzysz w niewinnych
Nagle spotka cię taki los
Człowiek nagle zostaje sam
Opuszczony wbrew najbliższym
Sam na sam z tym
Co spadło nań
Jako okrutne przeznaczenie
Nieważny
Przychodzisz znikąd
Drogą co nigdzie nie prowadzi
I nic na ciebie nie czeka
Nawet nadzieja cię zdradzi
Ciężko życie przepracujesz
Aby nie poznać swej twarzy
Nie przeżyjesz owacji na stojąco
Przecież nikt cię nie zauważy
I pijąc gdzieś samotnie
Czy warto stwierdzisz było
Rezygnować póki się nie bałeś
Przed jak śmierć w życiu się rozmyło
Warto jakoś istnieć gdy
Marzenie się nie ziści
Poświęcić życie
I odejść bez laurowych liści
Bohatera pamięci żałobny rapsot
Pojawia się znikąd, z proletariatu,
Ulicami ocalałymi z wojen pożogi.
Szesnastoletni stróż z magistratu,
Co widział wojenne ludzkie trwogi.
W szeregi poszedł szukać Honoru,
Co rząd przedwojennych oficerów miał.
Bez orła doczekał Polskości zgonu,
Co na nowym herbie niewoli stał
Dla prześladowanych zniewoleniem,
Wybrał samotność okrytą milczeniem,
Współpracy z wrogiem w walce o kraj,
Spowiedź więc biednego Wallenroda znaj.
Uciekł uznanie znajdując na obczyźnie.
Poznał na bliskich zemstę i życia wątłość.
Szczęścia nie zaznał bo nie było go w Ojczyźnie,
Gdzie wywalczono Naszą i Waszą wolność.
Przyjaciel zdrajca narodu Twego.
Przypłacił tym mianem swój bohaterski los.
Nigdy nie powiem o nim nic złego
Ja go docenię! Taki będzie mój głos
Bohatera pamięci żałobny rapsod
Wallenrodzi
Nim brzask całkowicie objął ziemie
On się samotnie modlił na wzgórzu
Ostatnia gwiazda zgasła na niebie
Noc pozbawiając bitewnego kurzu
Wstał i powrócił do braci – paktu
I znów wędrujemy…
Kiedy ruszyć swoim ciałem, nie da
Zadumy nad Twoim i innych losem
Kiedy czekasz na Oblicze Boga
A idziesz za wspomnienia głosem
Gdy wszyscy przyjdą z chryzantemami
Ty będziesz daleko nad obłokami
A świat rozkwitnie na nowo
Może wtedy będzie życia żniwo
Gdy raz jeszcze wspomnisz wszystko
Ulecą ptaki dziecięcych zabaw
i wieńce młodzieńczych obaw
Gdy raz jeszcze wspomnisz wszystko
Powtórzą się słowa pocieszne
Z obrazami minionych chwil
Wejdziesz na szczyty wieczne
Z ludzmi co już poszli szeregiem mil
Jednak to może już być piekło
Gdy raz jeszcze wskoczysz w wir
W grzechu będzie wiecznie piekło
A wyrzuty będa jak w oczy żwir
Jednak już teraz wiedzieć trzeba
O przemijaniu w chwilach nieba
Gdy zamykasz oczy po wieczny
czas…